Umowa z agencją – twój jedyny kaganiec na cudze bajki
Jeśli myślisz, że umowa z agencją marketingową to formalność, to możesz równie dobrze podpisać czystą kartkę i czekać na cud. Tyle że cudów nie ma. Jest za to Twój budżet, który może wyparować szybciej niż reklama w prime time. Dlatego ogarnij te dziewięć punktów, zanim cokolwiek „klepniesz” – bo inaczej zostaniesz z ręką w nocniku i z fakturą na biurku.
1. Zakres działań
Nie daj się nabrać na „zrobimy marketing”. To nie jest opis. To jest ściema. W umowie ma być jasno: prowadzenie kampanii Google Ads, trzy posty tygodniowo na Facebooku, jeden landing page. Konkret, a nie poezja.
2. Terminy
Brak terminów = wieczne „jeszcze poprawiamy”. Chcesz czekać pół roku na kampanię? Nie? To wpisz daty i egzekwuj je jak kat podatki.
3. Odpowiedzialności
Masz swoje zadania (np. dostarczyć logo w odpowiednim formacie), agencja ma swoje (zrobić to, za co płacisz). W umowie musi być jasno rozpisane, kto odpowiada za co, żeby potem nikt Ci nie wmawiał, że „to nie nasza wina”.
4. Płatności
„Dogadamy się” to nie plan finansowy. Masz wiedzieć, ile, za co i kiedy płacisz. Zero niedopowiedzeń. W przeciwnym razie agencja sama ustali, że Twój przelew jest potrzebny „na wczoraj”.
5. Prawa autorskie
Zapłaciłeś za logo, stronę, grafikę? Świetnie. Ale czy możesz ich używać, kiedy zakończycie współpracę? Jeśli nie masz tego w umowie, to równie dobrze możesz dostać pismo, że masz zdjąć swoje własne materiały. Absurd? Tak, ale się zdarza.
6. Rozwiązanie umowy
Ludzie myślą, że jak się wkurzą, to powiedzą „koniec” i po sprawie. A potem odkrywają, że mają jeszcze trzy miesiące płacenia za nic. Wpisz w umowę jasną ścieżkę wyjścia i unikaj przywiązania na smyczy.
7. Raportowanie
Kolorowe slajdy z frazą „zasięgi rosną” możesz sobie powiesić nad łóżkiem. Ty chcesz konkretów: co zrobiono, jakie były efekty, ile kosztował każdy wynik. Jak nie ma raportów, to płacisz za mgłę.
8. Pozycjonowanie i SEO
To jest klasyk: agencja mówi, że „będzie pozycjonować stronę”. Super. Tylko co to znaczy? Dodadzą Cię do katalogów z 2005 roku? Wstawią trzy frazy w treść i powiedzą, że „Google się ucieszy”? Jeśli w umowie nie ma doprecyzowania, jakie działania SEO są wykonywane (content, link building, audyt techniczny, raporty z pozycji), to płacisz za czarną skrzynkę, w której równie dobrze może siedzieć chomik biegający w kółku. SEO to nie magia – to proces, który trzeba nazwać, rozpisać i rozliczać.
9. Prawa agencji
I teraz uwaga – bo nie chodzi tylko o to, żeby klient miał bat na agencję. Oni też mają swoje prawa. Zawarłeś umowę – nawet jeśli nie ma podpisu na papierze, to wystarczą maile, SMS-y, ustalenia i następujące po nich działania. To wszystko jest materiałem dowodowym. Nie ma więc „zmieniłem zdanie”, bo to nie kawiarnia, gdzie możesz oddać kawę, bo jest za gorąca. Agencja poświęca czas, ludzi i środki, a Ty nagle stwierdzasz, że jednak Ci się odwidziało? No to sorry, ale albo płacisz za wykonaną część prac, albo pokrywasz kary umowne. Odstąpienie od umowy to nie jest magiczny przycisk „reset”. To konkretna procedura, którą trzeba mieć zapisaną w dokumencie, i która działa w obie strony.
Podsumowanie
Umowa z agencją to nie jest papier dla urzędnika, tylko Twoja jedyna broń, gdy ktoś spróbuje Cię zrobić w konia. Bez niej zostajesz z pustymi rękami i bajkami o „trudnym rynku”. Z nią – masz tarczę i bat w jednym. Ale pamiętaj – kij ma dwa końce. Ty chcesz bezpieczeństwa, ale agencja też nie jest Twoim wolontariuszem. Dlatego spiszcie to porządnie, a oszczędzisz sobie nie tylko pieniędzy, ale i wstydu, że znowu dałeś się zrobić jak dzieciak na Allegro w 2003 roku.
