Jak wybrać tańszą ofertę na WWW i dopłacić 40000zł.

Jako Brandwise ponownie przywitaliśmy stałego klienta, który zwrócił się do nas z prośbą o wycenę nowego sklepu internetowego. Nasza agencja przygotowała ofertę opartą na WordPressie z wtyczką WooCommerce, w tym integracja z firmą kurierską, przelewami, systemem fakturowym i magazynowym, opracowanie dokumentacji prawnej… oraz prawa autorskie – koszt: 18 800 zł netto. Ku naszemu zaskoczeniu klient poinformował nas, że konkurencja zaproponowała wykonanie sklepu za 16 000 zł netto. Brzmi jak okazja? Bo w końcu w ofercie był też import ok 2,5 tysiąca produktów. Cóż, diabeł tkwi w szczegółach. Po bliższym spojrzeniu na szczegóły oferty konkurencji okazało się, że za niższą ceną kryje się cały pakiet dodatkowych „atrakcji” – oczywiście płatnych.

Już na wstępie czuliśmy, że ta niższa wycena to jak podejrzanie tani garnitur: niby leży, ale zaraz może się rozpruć. 😊 Sprawdźmy zatem, co takiego konkurencja ukryła w swoim zestawie promocyjnym.

Webflow CMS – prostota za (abonamentową) cenę

Konkurencja zaproponowała zbudowanie sklepu na platformie Webflow CMS. Fakt – Webflow kusi obietnicą „nie trzeba umieć kodować, by zrobić stronę”. Tyle że ta wygoda ma swoją cenę abonamentową około 1 020 zł rocznie (ok. $23 miesięcznie przy płatności rocznej ). Innymi słowy, klient miałby co roku płacić za dzierżawę platformy, na której stoi jego sklep. Dla porównania, nasz WordPress + WooCommerce jest open source i darmowy – nie pobiera opłat licencyjnych za sam fakt istnienia sklepu (oczywiście dochodzi standardowy koszt hostingu czy domeny, ale to ułamek kosztów SaaS). W przypadku Webflow płacimy właściwie za to, że nie musimy znać HTML/CSS – tylko czy na pewno warto płacić rocznie tysiaka za coś, za co zapłaciliśmy raz „fachowcowi” 🤔

Co więcej, użycie Webflow oznacza brak pełnej kontroli nad własnym sklepem. Kod strony i dane w CMS pozostają na serwerach Webflow – klient staje się raczej najemcą niż właścicielem. Jeśli kiedyś zechce przenieść sklep na własny serwer, napotka problem: Webflow pozwala wyeksportować tylko statyczny kod HTML/CSS, bez części CMS (treści dynamicznych) . Czyli eksportujesz co najwyżej „wydmuszkę” – treści trzeba wprowadzić od nowa lub zaimportować z pliku. Innymi słowy, po pięciu latach płacenia abonamentu klient nadal nie posiada w pełni swojego sklepu, bo w każdej chwili odcięcie od Webflow oznacza koniec działania strony. W świecie open-source taka sytuacja nie ma miejsca – pliki i baza danych sklepu WooCommerce należą do ciebie i możesz je przenieść gdzie chcesz.

Stripe – globalnie wygodnie, lokalnie drożej

Następnym punktem oferty konkurencji był wybór bramki płatności Stripe jako integratora płatności. Stripe to świetna usługa do płatności online, szczególnie gdy celujemy globalnie – ma świetne API i obsługuje mnóstwo walut. Tyle że nasz klient działa głównie na rynku polskim, a tu prym wiedzie Przelewy24 (oraz BLIK itp.). Konkurencja rekomenduje Stripe, ale przemilcza fakt, że prowizje Stripe są wyższe niż u lokalnych dostawców. Z naszych informacji wynika, że prowizja Stripe od typowej transakcji kartą w Polsce to ok. 1,5% + 1 zł, a za transakcje typu Przelewy24/BLIK ok. 1,9% + 1 zł . Natomiast bezpośrednio w Przelewy24 prowizje dla e-przelewów potrafią wynosić nawet 1,29% + 0,30 zł . Różnica rzędu ~0,5–0,8 punktu procentowego na korzyść P24 jest znacząca – potwierdzają to eksperci, wskazując że Przelewy24 stawkowo wypada lepiej niż Stripe dla polskiej firmy .

Konkurencja jednak najwyraźniej uznała, że klient tego nie policzy. 😏 Załóżmy obrót w sklepie ~50 000 zł miesięcznie. Jeśli Stripe „zjada” o ok. 0,8% więcej od transakcji niż P24, to rocznie klient odda Stripe’owi dodatkowe 4800 zł prowizji (0,8% * 50 000 zł * 12 mcy  = 4800 zł). My w Brandwise zaproponowaliśmy integrację z Przelewy24 właśnie po to, by klient nie przepłacał prowizjami. Czasem „zagraniczne, modne” nie znaczy lepsze, szczególnie gdy liczby nie kłamią.

Integracja z Make.com – rozwiązanie poszukujące problemu

Kolejny punkt oferty konkurencji brzmiał tajemniczo: integracja z MAKE.com za jedyne 696 zł rocznie. Nasz klient zrobił duże oczy: „Make… co?” – zapytał. I nic dziwnego – wcześniej o tym nie słyszał, bo wcale tego nie potrzebuje. 😅

Czym jest owo Make.com? To nic innego jak platforma dawnej znana jako Integromat – narzędzie do automatyzacji procesów i integracji różnych aplikacji i usług internetowych bez kodowania . Pozwala łączyć różne usługi (Google Sheets, Slack, Shopify, etc.) w „scenariusze”, które automatycznie wykonują określone zadania. Brzmi fajnie, ale nasz klient nie planował żadnych zaawansowanych integracji typu „jak sprzedam produkt, to wyślij SMS do babci i zaktualizuj arkusz budżetowy”. Innymi słowy, konkurencja wciśnięciem Make.com próbowała najwyraźniej sprzedać klientowi kombajn, gdy ten potrzebował młotka.

Efekt? Dodatkowe 696 zł rocznie za integrator, który byłby bezużyteczny w codziennym działaniu sklepu. Co gorsza, użycie Make sugeruje, że bez niego ich rozwiązanie nie potrafi się obejść – być może próbowali nim spiąć Webflow ze Stripe czy Memberstack? Jeśli tak, to fundowali klientowi infrastrukturę rodem z prowizorycznego makramy: mnóstwo supełków, które mogą się poplątać. U nas integracje (np. z bramką płatności czy kurierami) odbywają się poprzez wtyczki WooCommercejednorazowo lub darmowo, bez stałego abonamentu za pośrednika.

Memberstack – płatna „łatka” na brak kont klientów

Ostatnim asem (czy raczej jokerem) w ofercie konkurencji okazał się Memberstack – usługa dodająca do Webflow obsługę kont użytkowników i członkostw. W teorii to sprytne obejście faktu, że Webflow CMS sam z siebie nie zapewnia rozbudowanego systemu logowania i zarządzania kontami klientów. Memberstack dostarcza logowanie, rejestrację, profile użytkowników, poziomy dostępu itp. , czyli wszystko to, co w sklepie internetowym jest potrzebne, by klienci mogli mieć swoje konta, historię zamówień, zapamiętane adresy, itd. Tyle że – a jakże – kosztuje. Według oferty ze strony Memberstack: 1 260 zł rocznie abonamentu.

Tutaj aż chce się zapytać: po co wydawać 1,26 tys. zł rocznie na funkcję, którą WooCommerce oferuje w standardzie za 0 zł? Każdy sklep na WooCommerce ma przecież wbudowany mechanizm rejestracji i logowania klientów, koszyk powiązany z kontem, przypomnienie hasła – słowem, klasyka e-commerce bez dodatkowych opłat. Jasne, są wtyczki premium do WooCommerce rozszerzające konta użytkowników o bajery (programy lojalnościowe, dodatkowe role użytkowników itd.), ale podstawowa funkcjonalność kont klienta jest darmowa. W świecie Webflow widocznie uznano, że lepiej uprościć core systemu i przerzucić to na zewnętrzny moduł (Memberstack) – co finalnie oznacza kolejną fakturę co rok.

Dodajmy tu, że Webflow co prawda wprowadził jakiś czas temu własne Memberships/User Accounts, ale wygląda na to, że konkurencyjna firma zamiast tego użyła Memberstack – być może z przyzwyczajenia lub nieświadomości nowszych funkcji Webflow. Tak czy inaczej, klient w ich rozwiązaniu musiałby płacić kolejny abonament, żeby jego sklep miał funkcjonalność tak podstawową jak obsługa zalogowanych klientów.

Ukryte koszty konkurencji – podsumowanie

Zbierzmy te „drobne” dodatki proponowane przez konkurencję w całość. Oto roczne koszty utrzymania sklepu na rozwiązaniu konkurencji:

  • Abonament Webflow CMS – ok. 1 020 zł/rok (żeby sklep w ogóle działał na ich hostingu).

  • Wyższe prowizje Stripe – przy założonym obrocie 50000 zł miesięcznie na sklepie Zamawiającego realne oszczędności sięgają rocznie ok. 4800 zł/rok

  • Integracja Make.com696 zł/rok (mimo braku realnej potrzeby) .

  • Memberstack1 260 zł/rok (za konta użytkowników) .

 

Sumując, daje to około 7 776 zł rocznie dodatkowo. To są koszty, których nasze rozwiązanie w ogóle by nie generowało. WordPress + WooCommerce nie wymaga opłat licencyjnych, korzysta z tańszych lokalnych bramek płatności, nie potrzebuje zewnętrznych integratorów jeśli nie ma takiej potrzeby, i ma wbudowane konta klientów. Różnica jest kolosalna. Konkurencja niby tańsza o 2 800 zł na starcie, ale potem… co roku wielokrotność w plecy. 😬

A propos startu – jeszcze kwestia opłat na starcie. Nasza wycena 18 800 zł była zapewne kwotą netto za kompleksowe wdrożenie sklepu. Konkurencja zaoferowała 16 000 zł netto, ale czy uwzględniła wszystko? W tej niższej cenie nie było np. przygotowania dokumentów prawnych (regulamin sklepu, polityka prywatności, cookies itp.), które są wymagane prawnie przy e-commerce. Jeśli doliczyć rynkowy koszt opracowania takich dokumentów (ok. 1 500 zł netto za pakiet przez prawnika), to nagle oferta konkurencji na dzień dobry robi się ~17 500 zł. Różnica do naszej oferty topnieje do zaledwie 1 300 zł.

5 lat później – kto tu przepłacił?

Spójrzmy długoterminowo. Klient zakłada, że nowy sklep posłuży mu przynajmniej 5 lat zanim będzie wymagał większego redesignu czy zmiany technologii. Porównajmy całkowity koszt posiadania (Total Cost of Ownership) w horyzoncie 5 lat:

  • Rozwiązanie konkurencji (Webflow + dodatki):

    – Opłata startowa: ok. 17 500 zł (serwis + dokumenty).

    – Opłaty abonamentowe 5 lat: 5 × 7 776 zł = 38 880 zł.

    Razem: 56 380 zł przez 5 lat.

  • Rozwiązanie Brandwise (WordPress/WooCommerce):

    – Opłata startowa: 18 800 zł (wszystko, co potrzebne technicznie).

    – Opłaty stałe: domena, hosting, ew. support – szacujmy 1 000 zł/rok (przez 5 lat: 5 000 zł). Prowizje płatności – niższe, np. P24 zamiast Stripe (oszczędność setek zł rocznie). Większość dodatkowych funkcji – jednorazowe wtyczki lub darmowe.

    Razem (szacunek): ok. 23 800 zł przez 5 lat + ewentualne drobne koszty administracyjne.

Nawet dodając margines na niespodzianki, nasz wariant wychodzi ponad dwa razy taniej. A co najważniejsze – od dnia zakończenia realizacji jak i po 5… tfu po 150 latach klient ma pełną własność kodu i danych sklepu. Nie jest uwiązany abonamentami: może sam zdecydować, czy i kiedy coś zmienić, przenieść, rozbudować. W przypadku rozwiązania konkurencji, po wydaniu 56 tys. zł klient nadal nie jest właścicielem infrastruktury sklepu – wisi na kroplówce abonamentów Webflow/Memberstack itp. i musi płacić, by sklep działał.

Wnioski – pozorna oszczędność, realne koszty

Historia tej wyceny to klasyczny przykład, jak „tańsze” może okazać się dużo droższe. Konkurencja skusiła klienta niższą ceną wejściową, ale dołożyła mu całą furę ukrytych kosztów w postaci abonamentów i prowizji. Owszem, ich rozwiązanie na papierze wygląda nowocześnie: „no-code Webflow, globalny Stripe, automatyzacje Make, membershipy Memberstack” – brzmi jak zestaw startupowego ninja. 🥷 Tylko że nasz klient nie prowadzi startupu SaaS pod Silicon Valley, tylko normalny polski sklep internetowy, gdzie liczy się stabilność, kontrola kosztów i dostosowanie do lokalnego rynku.

Felietonowo mówiąc, konkurencja zaproponowała mu sportowy bolid do jazdy po bułki – efektowny, ale kompletnie przesadzony i drogi w utrzymaniu. My oferowaliśmy solidnego rodzinnego sedana – może mniej seksownego z nazwy, ale za to tańszego w eksploatacji i należącego do właściciela na własność.

Nasze myślenie potwierdziła weryfikacja liczb i faktów: dodatkowe abonamenty konkurencji to prawie 8 tys. zł rocznie, co w perspektywie kilku lat bije na głowę różnicę w cenie początkowej. Do tego dochodzi kwestia własności i elastyczności – open-source’owe rozwiązanie daje wolność, podczas gdy SaaS zamyka w złotej klatce opłat.

Podsumowując – tańsza oferta konkurencji okazała się pozorną oszczędnością. Cieszę się, że klient zaufał nam na tyle, by pokazać tę konkurencyjną wycenę. Mogliśmy dzięki temu przeanalizować ją punkt po punkcie i uświadomić mu konsekwencje. A przy okazji – nie ukrywam – dało nam to materiał na ten felieton ku przestrodze. 😉

Morał: Zanim powiesz „tak” ofercie tańszej o 15%, sprawdź, czy potem nie dopłacisz 150% w praniu. Bo w biznesie, jak w życiu – czasem to, co tanie, drogo kosztuje.

Jeśli masz ofertę, której nie potrafisz ocenić umów się na konsultację

Skontaktuj się z nami

Kilkanaście lat doświadczenia w branży, realizacje dla największych marek, wysoka komunikatywności oraz transparentność udowaniają uzyskane referencje, które możesz sprawdzić TUTAJ. Nie musisz nam wierzyć na słowo! Umów się na BEZPŁATNĄ i niezobowiązującą rozmowę, powiedz nam w czym potrzebujesz pomocy i sam / sama oceń czy chcesz z nami pracować.

Chcesz wycenić projekt?

Zostaw swój numer.
Oddzwonimy!